W 2018 roku zamknięto w Polsce ponad sto księgarń. Czy prowadzenie takiego biznesu ma jeszcze sens?
Oczywiście – tak samo jak prowadzenie kin studyjnych albo niezależnych galerii. W internecie czy sieciach handlowych próżno bowiem szukać doświadczonych księgarzy. To oni dzięki swojej wiedzy i często nawet na podstawie paru zdań potrafią rozpoznać gust literacki klienta i mogą zaproponować książkę, której w przestrzeni marketingowo-reklamowej nie ma. Szczególnie te mniejsze, kameralne lokale, bo o ile internetowe księgarnie, dyskonty czy duże sieci sprzedające książki opierają się na nowościach wydawniczych reklamowanych za ogromne pieniądze, o tyle małe, kameralne księgarnie chętnie promują niezależnych pisarzy, debiutantów i wydawnictwa, które mają odwagę publikować to, co nie jest popularne.
Jednak cena książek jest w nich nieporównywalna.
Trudno jest konkurować z supermarketem, gdzie książki mają ceny, które nawet nie pokrywają kosztów produkcji. Nadzieją dla całego rynku są nowoczesne księgarnie, otwierane przez ludzi, którzy znają lokalne potrzeby mieszkańców i mają odwagę ryzykować. Zgodnie ze światowym trendem w większych miastach coraz częściej pojawiają się księgarnie, gdzie można też w spokoju popracować. Natomiast w mniejszych miejscowościach sprawdza się opcja księgarni połączonej z kawiarnią albo miejsca, gdzie organizowane są np. warsztaty dla dzieci.
Czy zatem tradycyjne księgarnie, które tylko sprzedają książki i nie prowadzą dodatkowej działalności, są bardziej narażone na zniknięcie z rynku?